Show must go on [rozmowa z Carlą Roca]

31.05.2019
fot. Michał Nowotniak

Gdybym wszedł do klubu z muzyką elektroniczną, ale znanego i cieszącego się odpowiednio wysoką reputacją, gdybym więc wszedł tam i zapytał: „Kiedy wystąpi u Państwa Carla Roca?”, to albo podaliby mi datę, albo nie, ale wiedzieliby o kogo pytam. Nie sprawdzałem tego, ale obstawiam, że ryzyko pomyłki jest minimalne. Carla Roca to pseudonim artystyczny Karoliny Majewskiej. W wywiadzie opowiada, kim jest i jak do tego doszło, że została jedną z najsławniejszych DJ-ek. To jedna z najciekawszych opowieści, jaką miałem okazję poznać.

Władysław Rokiciński: Przygotowując się do wywiadu, wzbogaciłem słownictwo o nowy wyraz. A właściwie o nowe znaczenie doskonale mi już znanego słowa: set. Czy to jest podstawowy termin w twórczości muzycznej, którą Pani uprawia? Czy set można nazwać utworem muzycznym? Do jakiego stopnia tak, a do jakiego – nie?

Carla Roca: W świecie muzyki elektronicznej funkcjonują dwa podstawowe określenia dotyczące formy w jakiej odbywa się występ. Jest to set albo live. Jest to w zasadzie ciąg utworów muzycznych połączonych ze sobą w niepowtarzalny sposób, trwający zazwyczaj od półtorej godziny do dwóch godzin, choć ostatnio jest również coraz bardziej powszechne granie 3-, 4-godzinnych setów, a nawet all night long. W przypadku DJ-ów tzw. undergroundowych (w przeciwieństwie do rezydentów klubów komercyjnych czy dyskotek), raczej się to wcześniej nie zdarzało na szerszą skalę.

Jeśli utwory są mocno zmodyfikowane, można potraktować cały set jako utwór. Większość DJ-ów skupia się podczas grania na łączeniu wcześniej już wybranych kawałków, jednak część DJ-ów dodaje do podstawowego setup-u urządzenia zewnętrzne np. efektory czy samplery, które w dużym stopniu mogą zmienić brzmienie tracków. Jeżeli tak się dzieje, to myślę, że można użyć określenia “utwór”, biorąc pod uwagę cały set. Jednak z mojej obserwacji wynika, że rzadko tak się dzieje. A utworem prędzej można by określić live act, choć i w tym przypadku jest to też szereg utworów przygotowanych wcześniej, lecz “obrabianych” na żywo przez samego ich twórcę.

Ile jest miejsca w setach na twórczość własną, na kompozycje oryginalne, w tym tylko celu tworzone?

Set można zbudować ze wszystkiego po trochu. Z muzyki pochodzącej od różnych producentów, jak i z własnych kompozycji. Dodatkowo każde przejście z jednego utworu na drugi, wykonuje się przy użyciu miksera, dzięki czemu można wycinać różne częstotliwości dźwięków, używać wielu efektów i w ten sposób uzyskać kolejny niepowtarzalny element setu. Jest to moment, w którym można dodać wiele od siebie, jeżeli posiada się wystarczająco dobre umiejętności. Niestety większość DJ-ów nie wykorzystuje tej możliwości i idzie na skróty, łącząc tylko na krótką chwilę bit z bitem. DJ-e, którzy prezentują wyższy poziom sztuki miksowania, tworzą z setu dzieło muzyczne, w którym wiele elementów jest niepowtarzalnych i wręcz niemożliwych do powtórzenia, gdyż powstają pod wpływem chwili. Można to porównać do improwizacji na instrumencie klasycznym. Set można rozbudować o elementy muzyczne pochodzące z dodatkowych urządzeń, tak jak wspomniane wcześniej efektory, samplery, czy nawet syntezatory. Jednak czym więcej dodatków i tworzenia live, tym bardziej całość przeradza się w set hybrydowy, czy właśnie live act.

Czy sety zaczynają żyć własnym życiem muzycznym? Skoro są nagrane, to można je odtwarzać jak każdy inny rodzaj muzyki, prawda? Czy tak to funkcjonuje? Czy są listy przebojów?

Sety grane w klubach na regularnych imprezach nie zawsze są nagrywane. Większość raczej nie jest, choć są DJ-e, którzy nagrywają osobiście każdy swój występ. Zazwyczaj jednak wygląda to tak, że dopiero te specjalnie przygotowane podcasty dla stacji radiowych, portali, czy sety z imprez nagrane dla celów promocyjnych zaczynają żyć własnym życiem. Jest wiele metod publikacji setów, zaczynając od osobistego profilu producenta czy DJ-a na różnych portalach społecznościowych, poprzez kilkadziesiąt czy kilkaset stron branżowych, które działają na polu muzyki klubowej, jak również poprzez bardziej wszechstronne portale, jak Soundcloud, Youtube, czy Mixcloud. Można też sprzedawać własne sety na stronach takich jak Beatport.com, czy Juno.co.uk. Dobre i wartościowe rzeczy rozchodzą się szybko między słuchaczami jako posty i udostępnienia. Wiele portali muzycznych czy sklepów z muzyką prowadzi rankingi, które mają znaczący wpływ na to jak dany set będzie się dalej „sprzedawał”. Tak więc, jak widać, wszystko opiera się przede wszystkim o Internet.

Ja mam chyba trochę archaiczne rozumienie muzyki elektronicznej. Takie z czasów dyskotek, puszczanej z płyt analogowych. Wtedy z założenia musiała to być muzyka, której w identycznym brzmieniu nie można było odtworzyć, prawda? Dziś termin „dyskoteka” chyba zupełnie wyszedł z użycia. Czy są jeszcze dyskoteki? Pytam, bo Pani jest przecież DJ-ką.

Tak, jestem DJ-ką i sama grałam z winyli przez 15 lat! Obecnie również używa się nośników analogowych, takich jak płyta winylowa, lecz niestety już dużo rzadziej. Dwadzieścia lat temu muzyka nie była w czasie imprezy zmieniana w jakiś istotny sposób, gdyż nie pozwalał na to dostępny w tamtym czasie sprzęt. Z reguły przechodziło się płynnie z jednego kawałka na drugi, co czynią niektórzy DJ-e i prezenterzy do dzisiaj, właśnie na obecnych „dyskotekach”, które ja nazywam dla jasności i rozróżnienia - klubami dyskotekowymi. Choć termin „dyskoteka” rzeczywiście wyszedł już raczej z użycia na rzecz „klubu”, to w gruncie rzeczy filozofia tych miejsc pozostała niezmieniona. Rozróżnić należy jedynie, że teraz mamy poza klubami dyskotekowymi również kluby o innej charakterystyce. No i właśnie wśród nich są kluby z muzyką elektroniczną, które już z samego wyglądu prezentują się całkiem inaczej, bardzo undergroundowo, m.in. kluby z muzyką techno. I tak jak z klubami, tak i w przypadku DJ-ów rozróżnia się różne kategorie. Przeciętny człowiek rzadko zdaje sobie sprawę z istnienia tych różnic, jednak DJ dyskotekowy, weselny, a DJ grający elektronikę, to zupełnie inna specyfika grania. Tak samo pomiędzy DJ-mi grającymi tylko muzykę techno mogą być ogromne różnice. Wbrew pozorom, to wcale nie jest takie proste do wyjaśnienia, a przynajmniej jest ciężko w skrócie o tym opowiedzieć. To z pewnością mógłby być materiał na oddzielny artykuł.

Kiedy zaczynała Pani edukację muzyczną, to pewnie nie tak miało być. Właśnie: jak miało?

W mojej rodzinie muzyka zajmowała zawsze szczególne miejsce i tradycją jest nauka w szkole muzycznej. Dziadek grał na skrzypcach, babcia na fortepianie, druga babcia na bandonii, mama kończyła dyrygenturę i uczy w szkole muzycznej gry na fortepianie, tata śpiewał w chórze, choć akurat muzykiem nie był, a matematykiem i informatykiem – stąd może właśnie wyszło zamiłowanie do muzyki elektronicznej! Brat grał na skrzypcach i również jego dzieci się uczą. Sądzę, że jak nadejdzie pora, to i mój syn rozpocznie naukę gry na instrumencie. Kiedyś każda rodzinna impreza kończyła się wspólnym koncertem i śpiewaniem. A więc od urodzenia całkiem byłam przesiąknięta muzyką i od początku nie widziałam dla siebie innej drogi jak pozostać muzykiem.

Moim marzeniem było zostać koncertującą pianistką i do pewnego momentu nie miałam za bardzo wizji innej przyszłości dla siebie.

Moja mama zawsze uważała, że nie tyle ważna jest dla dziecka sama umiejętność gry na instrumencie, co to, jak duży to ma wpływ na rozwój oraz jakie cechy charakteru kształtuje u dzieci regularna praca i ćwiczenie. Dlatego w późniejszych latach, kiedy widziała, że zbytnio się zatracam w muzyce, próbowała mnie już trochę przystopować i zmienić kierunek moich zainteresowań, gdyż uważała, że zawód muzyka nie jest dla mnie najlepszą opcją.

I pewnie twardo trwałabym przy swoim planie, gdyby nie fakt, że z wiekiem zaczęłam sobie uświadamiać, że trema jaką przeżywałam za każdym razem przed występami, była coraz bardziej obezwładniająca i coraz gorzej sobie z tym radziłam. I niestety nie była to trema mobilizująca, lecz całkowicie przytłaczająca. W takich okolicznościach ciężko było zaprezentować 100% swoich możliwości, a do tego same występy nie sprawiały mi już tyle przyjemności, co granie w domu, tylko dla siebie. Zaczęłam więc szukać nowego pomysłu na życie.

Zaczyna wyglądać na to, że to tremie zawdzięczamy Panią jako Carlę Rocę…

Ale co najśmieszniejsze nigdy nie pomyślałam o tym, żeby zostać DJ-em, czy producentem muzyki elektronicznej. Pierwszym pomysłem były studia pedagogiczne w Mozarteum w Salzburgu albo japonistyka, gdyż uczyłam się wcześniej japońskiego i to aż przez 6 lat, byłam zafascynowana kulturą i sztuką tego kraju. Koleje losu jednak skierowały mnie w zupełnie inną stronę i okazało się, że sprawdzam się także w innych dziedzinach, co pozwoliło mi ukończyć jeszcze studia z ekonomii, potem zdobyć licencje zarządcy nieruchomości i dietetyka. Nie porzuciłam edukacji muzycznej, bo udało mi się także ukończyć produkcję muzyczną w Point Blank Music College w Londynie. Praca DJ-a była dla mnie prawie zawsze dodatkiem do tego wszystkiego, gdyż moja przygoda z muzyką elektroniczną była tak niespodziewana i na tyle nieplanowana, że nie umiałam tego traktować zbyt poważnie i poświęcić się tylko temu zajęciu. Być może wielka szkoda, bo teraz widzę, że był potencjał, aby osiągnąć w tym zakresie dużo, dużo więcej, o ile bym do tego podeszła w całości profesjonalnie, nie traktując tego jedynie w ramach rozrywki czy hobby. A jeśli chodzi o moją tremę, przez którą zrezygnowałam z kariery pianistki, to całkiem minęła z wiekiem. Kiedy zaczynałam występować jako DJ, też ogromnie się stresowałam. Potrzeba było kilku lat, aby całkiem się wyzbyć tych emocji i zacząć czerpać z tego tylko i wyłącznie samą przyjemność.

Muzyka elektroniczna pojawiła się więc w Pani życiu w sposób niespodziewany… Kiedy to się stało i czy z powodu jakichś konkretnych okoliczności, ludzi, utworów muzycznych?

Od najmłodszych lat coś mnie ciągnęło do elektroniki, a dźwięki syntezatorów i podobnych instrumentów wyjątkowo mi się podobały. Pierwsze moje zetknięcie się z tą muzyką pamiętam jak dziś: to był kawałek pt. „Ucieczka z Tropiku” Marka Bilińskiego. Krótko po tym wpadł mi w ucho Kraftwerk, a gdy miałam ok 5-6 lat zakochałam się na dobre w Depeche Mode. Jako fan tej grupy przez wiele lat mogłam słuchać różnych eksperymentów z dźwiękiem w ich wykonaniu. Sięgałam również po nagrania zespołów z gatunku techno pop i new romantic. Słuchałam m.in. Erasure, Yazoo, Nitzer Ebb. Z czasem muzyka elektroniczna rozwinęła się na tyle, że wybór producentów stał się niemal nieograniczony. Wpadłam więc w sidła zabawy, jaką jest digging, czyli nieustanne poszukiwanie nowych, nieznanych utworów z gatunku głównie techno. Elektronika zawsze istniała w moim życiu jako świat alternatywny do świata muzyki klasycznej. Taki totalny kontrast, który pozwala mi osiągnąć emocjonalną równowagę w życiu.

Nie powiem, żebym nigdy nie był w dyskotece. Ale bywalcem nie byłem. Pamiętam głośną muzykę, pamiętam mniejszy lub większy ścisk, pamiętam efekty świetlne. Zwłaszcza światło, które czyniło białe koszule jeszcze bielszymi... Tak nadal jest? Pewnie dużo, dużo ciekawiej?

Jeśli chodzi o efekty świetlne i wizualne, to w dużym stopniu zależy to od rodzaju klubu oraz od budżetu jakim klub dysponuje. W klubach dyskotekowych będzie częściej ultrafiolet, lasery i ogrom mrugających świateł, natomiast w klubach techno będzie mniej kolorowo, natomiast więcej będzie pary, lasera w jednym kolorze, czy stroboskopu, choć ten ostatni jest używany coraz rzadziej. W ostatnich latach stałym elementem imprez techno stały się wizualizacje przygotowywane przez VJ-ów, wyświetlane w tle za grającym DJ-em.

Inną kwestią są już festiwale muzyki elektronicznej oraz imprezy z większym budżetem, które robione są z dużym rozmachem, przy użyciu najnowszej techniki multimedialnej i dedykowanej scenografii. Można powiedzieć, że powstają na te okazje prawdziwe dzieła sztuki – połączenie świateł, laserów, wizualizacji, które dopełniają muzykę tworząc niesamowite wrażenie.

Nie wiem, czy mogę tak powiedzieć, czy to będzie grzecznie, ale Carla Roca jest bardzo dobrą marką w muzyce elektronicznej, nie zaprzeczy Pani? Grając, po czym poznaje Pani, że muzyka – set, sety – robią swoje, to znaczy podobają się publice, bawiącym się w klubie tłumom?

Rzeczywiście, nie da się zaprzeczyć, że marka Carla Roca od niemal 20 lat cieszy się dobrą renomą. Szczęśliwie od samego początku kariery moje umiejętności zostały zauważone i docenione. Mam dobre wyczucie nastrojów publiczności i umiejętność dopasowania tego, co gram, do atmosfery na parkiecie, a to najlepsza droga, aby osiągnąć zamierzony efekt. Tym efektem jest euforia tłumu, uśmiechy na twarzach publiczności i duży ruch na parkiecie. W ten sposób widać, że ludzie dają się ponieść muzyce. Nieodłączne są oczywiście piski, okrzyki zadowolenia – po wejściu dobrego beatu. To jest niesamowite zarówno dla mnie, jak i bawiących się w takiej atmosferze ludzi. Nie ma wówczas wątpliwości, że to, co gram, bardzo się podoba. Nie jest łatwo wprowadzić ludzi w taki stan, jednak jak dotąd jakoś mi się to udaje.

Pani pracę można nazwać nocną zmianą. Czy idzie się przyzwyczaić, polubić?

Kiedy miałam 20-30 lat, to dość łatwo było pogodzić weekendowe granie po nocach, ze studiami i regularną pracą w tygodniu. Szybko się regenerowałam i jedynie poniedziałki bywały ciężkie. Poza tym imprezy wówczas zaczynały się wcześniej, a główna gwiazda grała zazwyczaj między 23-cią, a 2-gą w nocy. Rzadziej później.

Teraz jest coś w rodzaju mody na granie closingów, co często oznacza występ od godziny 4-tej do 6-tej, lub nawet do 8-mej rano. Ten fakt, jak również to, że jestem już trochę starsza i ciężej powracam do pełni sił po nieprzespanej nocy, zmusiło mnie również do zmiany podejścia do tematu imprez i grania. Przed występem muszę zadbać o dobry wypoczynek. Często się zdarza, że przed takim porannym graniem po prostu kładę się w hotelu spać i wstaję ok. 2-giej w nocy, dopiero wtedy się szykuję i wychodzę do klubu. Niestety w takim przypadku omija mnie cała impreza i nie mam za bardzo możliwości, aby posłuchać innych DJ-ów, czy producentów. Nie ukrywam, że wolałabym, aby moje występy nie kończyły się później niż o 3-4-tej w nocy, jednak taki nowy porządek rzeczy też jest do zaakceptowania i można się do tego przyzwyczaić. Trzeba tylko pamiętać o dobrym wypoczynku, zwłaszcza jeśli tych imprez jest w miesiącu sporo. Życie nocne jest dość specyficzne, wręcz uzależniające i na pewno da się polubić ten styl pracy w klubach. Dowodem jest to, jak tęsknię za tym, gdy z jakiegoś powodu muszę zrobić kilka tygodni przerwy od występów.

Skoro sety są tworzone – komponowane? – z już istniejących utworów, to gdzie najczęściej Pani sięga? Gdzie Pani lubi sięgać? Czy to mógłby być, na przykład, jeden z mazurków Chopina? Jakie są tu uwarunkowania, także prawne?

Muzyki do swoich setów poszukuję bardzo intensywnie i przed każdym występem, czy nagrywanym podcastem staram się przygotować jak najwięcej nowego materiału. Najczęściej przesłuchuję setki, lub nawet tysiące wydawanych co tydzień nowych kawałków, wybierając z nich te, które najbardziej mnie ruszają. Korzystam głównie z Beatportu. Często jednak wykorzystuję również nagrania przesłane przez znajomych producentów oraz wytwórnie, które umieściły mnie na swojej promo-liście. Otrzymywanie kawałków przed ich wydaniem, to jedna z najlepszych spraw jaka może się trafić DJ-owi techno.

Oczywiście można wykorzystać utwory muzyki klasycznej i zmiksować je z dobrym techno beatem, natomiast takie eksperymenty rzadko dobrze się sprzedają w klubach. Co innego, gdy są inspiracją do własnej twórczości i ich rozpoznanie w kompozycji jest niemal niemożliwe.

Jeśli chodzi o kwestie prawne związane z utworami muzyki klasycznej, to jeśli prawa autorskie kompozytora już wygasły, to należy pamiętać, że ważne jest także prawo do artystycznych wykonań utworów. Ponadto trzeba brać również pod uwagę prawo o ochronie muzyki dawnej i ludowej. Twórczość Chopina jest w Polsce właśnie pod taką szczególną ochroną, za sprawą ustawy o ochronie dziedzictwa Fryderyka Chopina.

A jeśli chodzi o muzykę elektroniczną, to są zasady, których należy przestrzegać, grając w klubach. Muzyka musi być legalna, tzn. musi być odtwarzana z oryginalnych nośników, takich jak płyta CD lub płyta winylowa. Pliki MP3 lub Wave muszą być zakupione w sklepach, które sprzedają je wraz z licencją zezwalającą na publiczne ich odtwarzanie. W przeciwnym razie DJ musi posiadać licencję DJ-ską ZPAV, która zezwala na kopiowanie muzyki z oryginalnych płyt na nośnik cyfrowy, np. pendrive. Ponadto kluby powinny posiadać umowę z ZAIKS-em na publiczne odtwarzanie muzyki.

I zapytam jeszcze o klasykę, od której Pani zaczynała, chodząc do szkoły muzycznej? Tęskni Pani do niej? Znajduje na nią czas?

Muzyka klasyczna towarzyszy mi przez całe życie. Od dziecka, poprzez całą moją edukację muzyczną i przez wszystkie lata, kiedy również elektronika na dobre zagościła w moim sercu. Muzyka klasyczna dostarcza mi zawsze największych emocji i wzruszeń. Nie ma chyba innych rzeczy, które wpływałyby na mnie w podobny sposób, dlatego jestem stałym bywalcem filharmonii i opery. Śledzę wnikliwie konkursy, takie jak Chopinowski w Warszawie, czy Henryka Wieniawskiego w Poznaniu, festiwale np. w Dusznikach Zdroju i tym podobne wydarzenia w Polsce, jak i na świecie. To dla mnie prawdziwy relaks i także moja pasja. Utrzymuję kontakty z niektórymi pianistami światowej sławy, zwłaszcza z Maurizio Baglinim, który jest moim serdecznym kolegą już od ‘95 roku. Wyjątkowe miejsce w moim sercu zajmuje twórczość Mozarta, Bacha i Chopina. Nie wyobrażam sobie życia bez ich muzyki.

Cóż, może dla mnie nadeszła pora odnowić znajomość z muzyką, którą nadal będę nazywać – w starym stylu – dyskotekową? Zachęciła mnie Pani, by chociaż spróbować. Bardzo dziękuję za poświęcony mi czas.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.