Po ciemku nie spoglądam w lustro [wywiad z Kamilą Kansy]

Po ciemku nie spoglądam w lustro [wywiad z Kamilą Kansy]

Pierwsze prace fotograficzne Kamili Kansy (Laury Makabresku) zobaczyłem przez przypadek. Potem było to już planowe oglądanie. Budziły różne odczucia. Od większości trudno było oderwać wzrok, od niektórych sam go po chwili odwracałem, jakby w zawstydzeniu. Próbowałem odnaleźć skojarzenia, ale jedno tylko pchało mi się wręcz na myśl: kiedy w nocy przechodzę przez ciemne mieszkanie staram się patrzeć tylko pod nogi, przez szparki w powiekach, oby tylko nie spojrzeć w lustro. Dlaczego? Bo co by było, co bym zrobił, jak bym zareagował, gdybym zobaczył w nim coś albo kogoś zupełnie innego?

Władysław Rokiciński: Czy Pani czasami sama nie boi się już tych swoich fotograficznych makabresek, Lauro Makabresku? Przepraszam, że użyłem Pani pseudonimu artystycznego, nie zapytawszy o zgodę.

Kamila Kansy: Lubię, gdy ludzie zwracają się do mnie tym imieniem. Od pewnego momentu stało mi się ono chyba nawet bliższe, niż prawdziwe. Ale czy pseudonim „Makabresku” wciąż tak ściśle koreluje z motywami moich prac? Wydaje mi się, że na początku może tak było, ale zmieniłam się ja, przeobraził się krajobraz psychiczny ze środka mojej głowy, zmieniły się też tematy i motywy, których podejmuję się, tworząc. Lęki wyciszyły się i ustępują miejsca falom kojącego światła. Staram się szukać nadziei, by oddać ją innym.

Pani prace zostały pokazane w ramach tegorocznego Biennale Sztuki w Wenecji. To nobilitacja dla artysty? Proszę nam powiedzieć coś więcej o tym wydarzeniu.

Ucieszyłam się, że będę mogła pokazać swoje zdjęcia szerszej publiczności, a przede wszystkim, że w końcu odwiedzę jakiś obcy kraj! Lęki przez większość mojego życia uniemożliwiały mi podróżowanie. Propozycja wystawy w Wenecji cudownie zbiegła się z okresem wychodzenia z zamknięcia i duszności długich ciemnych lat. Pojechaliśmy tam razem z Mężem i większość czasu przesiedzieliśmy w chłodnych nawach wspaniałych, włoskich kościołów. Każda chwila była ważna.

Gdyby pokazano mi Pani prace i gdybym nic o nich wcześniej nie wiedział, gdyby nie było żadnego podpisu, opisu itd., to nie wiem, czy od razu domyśliłbym się, że to fotografie. Oczywiście, szczegółowość obrazu jest fotograficzna, ale... Jak powstają te fotografie? Czy Pani musi ustawiać plany, nazwijmy je scenograficznymi? O ile zechce Pani zdradzić tajniki warsztatu.

Większość moich fotografii powstaje na kliszach. Zazwyczaj mam je bardzo precyzyjnie naszkicowane w wyobraźni — w jej sercu przecież jest ich źródło. Noszę je w sobie, aż do momentu przełożenia na obraz fotograficzny. Ale czasami jest też tak, że podczas robienia zdjęć pojawi się nagle jakiś ważny moment, gest, czy słowo, których wcześniej się nie spodziewałam, otwierając zupełnie nowe przestrzenie — podążam wtedy na ślepo, z ufnością w ich stronę. To są chyba najpiękniejsze momenty — zupełnego oddania się nieznanemu pięknu i splotom tajemnicy. Praca nad scenografią to także ważny element mojej pracy — zbieranie przedmiotów i materiałów, potrzebnych do realizacji konkretnego pomysłu, ułożenie wszystkiego na planie, dopracowanie detali, by obraz cechował się harmonią i prostotą.

Rozumiem. Jak więc jest z tą nowoczesną technologią w dzisiejszej fotografii?

Nie mam pojęcia, ponieważ na technologii kompletnie się nie znam. Aparatem posługuję się bardzo intuicyjnie. Nie znam się też na profesjonalnej post-produkcji, ograniczam się do drobnych korekt koloru, czy kontrastu. Najważniejsza jest dla mnie czujność na światło — to ono wydobywa to, co istotne; potrafi malować delikatnie i czule, nadając nastrój i temperaturę, zachwycając.

Może zamieścimy w tym miejscu jakieś konkretne zdjęcie, jakąś konkretną pracę, a Pani opowie nam, jak ona powstała? Na przykład ta dziewczyna z liskiem, pod lodem...

Ta dziewczyna, to ja. Tajemnica moich narodzin, podobnie jak narodzin tego zdjęcia, niech pozostanie nienaruszona, przynajmniej nie wprost.


Kamila Kansy, Wintersleep

Dokąd chce Pani prowadzić tych, którzy oglądają Pani fotograficzne prace, o czym chce Pani im opowiedzieć, co pokazać?

Tak jak wspomniałam Panu na początku — bardzo ważne jest dla mnie dzielenie się nadzieją. Najpierw trzeba ją odkryć w sobie, by potem móc przekazywać ją innym. 

Ważnym jest dla mnie również takie mówienie o ciemności (choroby psychicznej, cierpienia, upadku), które podobnie jak robią to baśnie, czy Pismo Święte — koncentruje się na jej pozytywnym znaczeniu dla rozwoju człowieka, dążącego ku pełni jego wielowymiarowej osobowości i duszy. Ciemność niezmiennie łączy się dla mnie z doświadczeniem łona/grobu, które poprzez naturalny mrok spowijający ich wnętrza, prowadzą ku narodzinom dla światła. Niekiedy potrzeba czujnej, troskliwej ręki kogoś, kto pomoże nam przeprawić się na drugi brzeg, dostać na poziom wyżej (przyjaciela, artysty, pielęgniarki, opiekuna, natury).

Czym jest proces twórczy?

Tworzenie to nie tylko ten moment, kiedy powstaje dzieło — ono zaczyna się dużo wcześniej, w sercu człowieka. Fotografie zawsze mówią więc także o doświadczeniu mojego własnego wnętrza — o moich buntach, zmaganiach, czułościach z Bogiem. Mam nadzieję, że łzy tych nieskończonych wzruszeń trafią z wyczuciem w spragnioną glebę innych dusz.

Jak to się u Pani zaczęło? Artyści muzycy, na przykład, opowiadają o rodzinnym domu, pełnym muzyki, o instrumencie, na którym uczą się grać już od niemalże przedszkola...

U mnie w rodzinie fotografował dziadek, ale nie dane było mi go poznać, gdyż umarł bardzo wcześnie. Nie była to fotografia kreacyjna, raczej dokumentowanie rzeczywistości, z którą się stykał, szczególnie natury. 

Mój ojciec wprowadzał mnie w świat sztuki, gdy jeszcze byłam dzieckiem. Zaznajamiał mnie z materią muzyki (która jest dla niego najważniejsza), literatury, filmu, czy malarstwa. Dużą rolę odegrały też baśnie braci Grimm, wakacje spędzane na wsi u dziadków, czy u cioci w klasztorze. Trudne, miejscami traumatyczne wspomnienia wymieszane z obecnością chwil pełnych błogosławieństwa i czułości. Te kontrasty do dziś są mi najbliższe — współbrzmienie okrucieństwa i delikatności, erotyki i sacrum, siniaków i pocałunków, noża i polnego bławatka.

W przypadku fotografii artystycznej edukację zaczyna się chyba nie tak wcześnie, jak w muzyce? I szkoła nie zaczyna się już od dziecka, i pierwsze własne próby też chyba mają miejsce później?

Nie uczęszczałam na żadne zajęcia z fotografii. Wszystkiego nauczyłam się sama — skupiając się na tym, co chcę wyrazić, a nie na samej technice. Pragnienie i cierpliwość miały duże znaczenie. Ukończyłam filologię polską, a zamiłowanie do literatury może nawet uwidacznia się czasem w sposobie opowiadania przeze mnie historii obrazami.

Kiedy mówi się „rynek sztuki” – mówię o Polsce – to właściwie pierwsza myśl jest taka:malarstwo. Szerzej rozumiane, bo z włączeniem np. grafiki. Ale na ogół nie myśli się np. o rzeźbie – może także z racji gabarytowo-logistycznych – ani o fotografii, prawda? Jak jest z rynkiem fotografii artystycznej? Czy zdjęcia funkcjonują już jako sprzedawane i kupowane dzieła sztuki?

Wydaje mi się, że fotografia coraz częściej pojawia się na rynku sztuki (coraz więcej jest festiwali, konkursów i wystaw promujących tę dziedzinę). Udaje się także dotrzeć z pracami do prywatnych kolekcjonerów (najczęściej sami zgłaszają się po zakup konkretnych odbitek). Kwestia tylko, czy artysta decyduje się na zajmowanie się fotografią komercyjną, użyteczną, czy celuje raczej w tworzenie niepowtarzalnych dzieł sztuki sprzedawanych tylko w edycjach limitowanych. Takie egzemplarze mogą funkcjonować na równi z obrazami, choć oczywiście ich cena jest nieporównywalnie niższa.

Czy tak samo jest wszędzie w świecie?

Trudno mi to ocenić, gdyż nie jestem wykwalifikowanym kuratorem, śledzącym na bieżąco rozwój rynku sztuki. Wydaje mi się jednak, że są kraje, w których ludzie są bardziej otwarci na kolekcjonowanie sztuki — wynika to może przede wszystkim z innej sytuacji materialnej. Trudno się dziwić.

Tytułem rozszerzonym Presto jest: Presto. Muzyka Film Sztuka. Ale w czasie narodzin Presto była to przede wszystkim muzyka. Zapytam więc, na koniec naszej rozmowy: jak było i jak jest z muzyką u Kamili Kansy? Zaznaczam, że nie obrazimy się, jeśli nawet odpowiedź będzie: nie było i nie jest.

Preferuję ciszę i muzykę lasu, ale najbliższy mojemu sercu pozostaje wciąż Arvo Pärt.

Bardzo dziękuję za poświęcony nam czas.

Panie Władysławie, ja także bardzo dziękuję za tak miłą rozmowę.

Nota biograficzna:

Laura Makabresku (właśc. Kamila Kansy), urodzona w 1987 roku w Brzesku. Artystka wizualna, fotograf. Mieszka i tworzy w Krakowie. Ukończyła filologię polską na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie.

Uprawia fotografię kreacyjną przepełnioną symboliką i nastrojem baśni, mitów, a coraz częściej także odniesieniami biblijnymi i apokryficznymi. Bliska nurtowi symbolizmu, buduje w swoich fotografiach metafory wizualne dotykające zagadnień erotyki i sacrum. Inspiruje się prawosławnymi ikonami i literaturą realizmu magicznego. Kondensuje baśń do kadru, tworząc niepokojące obrazy krainy istniejącej bez czasu, w której siły nadprzyrodzone mieszają się z realistycznym porządkiem świata. Kreowany przez Laurę świat oscyluje pomiędzy dziewczęcą fantazją erotyczną i rozbuchanymi instynktami natury. Baśnie Laury nie kończą się triumfem dobra nad złem. Kadr ukazuje zazwyczaj moment kulminacji opowieści, moment zawieszenia akcji, w którym kumuluje się historia, a kierunek jej rozwiązania jest niemożliwy do określenia.

 

Ważniejsze wystawy:

2017 „Personal Structures - open borders”, Palazzo Mora, Venice (podczas Biennale Weneckiego)

2017 "Uśmierzanie bólu", Galeria Promocyjna ASP, Kraków 

2016 "Clairvoyance", Guy Hepner Gallery, New York 

2016 "I have nothing in common with myself", Orlando Lemos Gallery, Brasil

2015 "The Shining", Cellar Gallery, Kraków

2015 "Nonspaces", Third Eye Gallery, Kraków

2014 "Compulsion", The Opole Contemporary Art Gallery ANEKS, Opole

2014 "Dark Body of Swallows", Pauza Gallery, Kraków

2013 "East of the Sun and West of the Moon", Koletek Street, Kraków

2013 "Laura Makabresku & Lilliputians", Bunkier Gallery, Gdańsk

2012 "Pokój", Centrum Sztuki Mościce, Tarnów

2012 "The Moon is for Adults only", Festiwal Miesiąca Fotografii w Krakowie

 

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.