Między tradycją a awangardą [opowieść o Witoldzie Lutosławskim]

07.02.2019
{źródło: wyborcza.pl}

MAGDALENA BUREK: Witold Lutosławski – chyba najbardziej charyzmatyczna postać, a na pewno najbardziej fotogeniczna twarz wśród polskich kompozytorów i dyrygentów – kojarzony jest ze współczesnością („współczechą”), ale można powiedzieć, że w jego biografii, tak jak i twórczości jest tyle samo tradycji co awangardy. Jego droga kompozytorska rozwijała się na kanwie burzliwych losów dwudziestowiecznej Polski, co można zaobserwować w jego twórczości.

Zacznijmy od początku. Mało kto pamięta, że nestor współczesnej muzyki klasycznej, twórca aleatoryzmu kontrolowanego, wywodził się z rodziny ziemiańskiej herbu Jelita, czyli z tego samego rodu, co Jan Zamojski, Stefan Żeromski, Ryszard Kaczorowski czy Ignacy Jan Paderewski.

Losy jego najbliższych odzwierciedlają historie wielu polskich rodzin początku XX wieku. Ojciec został rozstrzelany przez bolszewików w 1918 roku w Rosji, gdzie rodzina Lutosławskich uciekła po wybuchu pierwszej wojny światowej. Po powrocie zamieszkali w Warszawie, a Witold snuł plany o muzycznych studiach w Paryżu. Jednak II wojna światowa przygotowała inny scenariusz; Witold Lutosławski – radiotelegrafista dostał się do niemieckiej niewoli, z której z kolei udało mu się zbiec. Jego brat, Henryk, nie miał tyle szczęścia, zmarł w łagrze. Rodzina Lutosławskich liczyła już tylko troje członków: matka Maria, brat Jerzy i Witold.


{źródło: lutoslawski.org}

W czasie okupacji rozpoczęło się życie artystyczne Witolda. Najpierw dostał pracę w kawiarni jako akompaniator rewelersów (ang. reveler – hulaka), czyli męskich zespołów wokalnych wykonujący muzykę rozrywkową. Potem założył duet fortepianowy z Andrzejem Panufnikiem. Grali w kawiarniach SIM, Lira, U Aktorek i Aria, gdzie Witold poznał swoją przyszłą żonę, Danutę Bogusławską. Wówczas powstały też Wariacje na temat Paganiniego – duo fortepianowe.

Lata powojenne były kompozytora czasem troski o utrzymanie rodziny. W tym niesprzyjającym artystycznej pracy okresie powstawały więc utwory użytkowe: pedagogiczne utwory na fortepian, muzyka do słuchowisk, spektakli, a nawet pieśni masowe. Przede wszystkim zaś Lutosławski stworzył znane do dziś piosenki „dla dzieci słuchających muzyki” i (nieco trudniejsze) piosenki „dla dzieci śpiewających”. Dzisiaj najpopularniejsze z nich to utwory do słów Juliana Tuwima: Spóźniony słowik i O Panu Tralalińskim.


{źródło: tygodnikpowszechny.pl}

Kompozytor podpisywał swe ówczesne utwory pseudonimem DERWID, przez co można go posądzać o prawdziwie romantyczną naturę. Derwid jest bowiem bohaterem dramatu Juliusza Słowackiego Lilla Weneda. To król Wenedów, którego państwo zostało napadnięte, on sam dostał się do niewoli – oślepiony, pozbawiony swej cudownej harfy i nadziei na odzyskanie wolności popełnił samobójstwo. Trudno o bardziej wymowny jak na owe czasy pseudonim.

Całe szczęście Lutosławski nie podzielił losów romantycznego bohatera. W pewien sposób udało mu się nawet przechytrzyć władzę poprzez opracowania muzyki ludowej. Mała suita, Tryptyk śląski oraz Koncert na orkiestrę wyraźnie nawiązują do polskiego folkloru, dzięki czemu kompozytor spełnił kryteria sztuki socjalizmu, zatkał usta władzy, a sobie otworzył drogę do dalszej (mniej skrępowanej polityką) działalności.

Wraz z destalinizacją kraju nastąpiła niemal natychmiastowa „odwilż” stylu Lutosławskiego – tonalna formuła wcześniejszych utworów zaczęła się rozluźniać, dając początek eksperymentom i upust niczym już nieskrępowanej wyobraźni artysty. Skostniały wcześniej kanon środków kompozytorskich teraz mógł być dowolnie kształtowany pod piórem i batutą Lutosławskiego.

I tak w miejsce tonalności wkroczyła atonalność, a ściślej dodekafonia (z gr. dodeka – dwanaście). Pięć pieśni do słów Kazimiery Iłłakiewiczówny zostało opartych nie na systemie funkcyjnym dur-moll, ale na systemie 12-dźwiękowym, Muzyka żałobna natomiast – na serii złożonej zaledwie z dwu interwałów.

Zmiana podstawowych muzycznych zasad według pomysłu kompozytora była tylko początkiem. Kolejnym krokiem stał się aleatoryzm (z łac. alea – kostka do gry), ale kontrolowany czyli zbiorowe ad libitum (łac. według upodobania) – technika kompozytorska traktowana jako znak rozpoznawczy Lutosławskiego. Polegała na rezygnacji z podziału metrycznego identycznego dla wszystkich wykonawców – od tej pory wykonywali swoją partię według właściwemu sobie, przez siebie ustalonemu metrum. Po raz pierwszy aleatoryzm kontrolowany został przedstawiony publiczności w utworze o wymownym tytule: Gry weneckie.

Stopniowo każdy wykonawca i każda partia zyskiwała coraz większą niezależność. Na przykład w Trzech poematach Henri Michaux (1963) nowością była metryczna partia chóru zupełnie niezależna od aleatorycznej partii orkiestry, co wymagało obecności dwóch dyrygentów. W Preludiach i fugach dyrygent decydował nawet o kolejności i liczbie wykonywanych preludiów.

To tylko przykłady dzieł Lutosławskiego, ukazujące przemianę stylu kompozytora na tle historii albo nawet razem z nią. Chociaż sam kompozytor nigdy się do niej bezpośrednio nie odwoływał, jednak pozostawał wrażliwy na wszystko, co się dzieje wokół. Jedna z jego najczęściej cytowanych wypowiedzi brzmi:

[…] w dzisiejszym skłóconym i trudnym świecie, pełnym spraw, które ludzi dzielą, opowiedzieliśmy się wszyscy – wybierając naszą drogę życiową – po stronie jednej z tych spraw, które ludzi łączą. Sprawą tą jest muzyka, która – jak to powiedział Joseph Conrad – dzięki swej czarodziejskiej wnikliwości jest sztuką nad sztukami.

(Z. Skowron, Witold Lutosławski. O muzyce. Pisma i wypowiedzi, Gdańsk 2011, s. 453).

 

 

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.