Kolory i halucynacje [za nami kolejne Sacrum Profanum]
Za nami kolejne Sacrum Profanum. Siedemnaste… I kolejne, siódme wydarzenie tego festiwalu, którego naczelnym zadaniem jest zacieranie granic pomiędzy muzyką współczesną i alternatywną. Nową koncepcją, wdrażaną od kilku lat, jest prezentacja muzyki Europy Wschodniej.
Pragnąc przybliżyć nam prawie zupełnie nieznaną, najnowszą muzykę litewską, organizatorzy zaprosili jako rezydenta Antona Lukoszevieze, wybitnego wiolonczelistę, który podczas całego festiwalu postanowił zaprezentować się w roli solisty, dyrygenta, muzyka i kierownika artystycznego.
W ciepły niedzielny wrześniowy wieczór w adekwatnej do koncertu minimalistycznej, czarnej sali Małopolskiego Ogrodu Sztuki mogliśmy wysłuchać czterech niezwykłych utworów, z których trzy to polskie premiery. Pierwszym było „De plus en plus” („Coraz więcej”) na dziewięć wiolonczel litewskiego kompozytora Rytisa Mažulisa. Oprócz Lukoszevieze w świetlanym kręgu przy pulpitach wiolonczel zasiedli młodzi krakowscy muzycy. Kompozycja, oparta właściwie na trzech dźwiękach powtarzającego się jednostajnie z niewielkimi permutacjami schematu, po pewnym czasie, wolniutko zaczynała wywoływać wizje oraz halucynacje. W pewnym momencie trudno już było stwierdzić, czy wszystkie dźwięki, które słyszymy, są grane naprawdę, czy są tylko dźwiękowym złudzeniem.
Drugim utworem był „Psalm” kompozytorki Justė Janulytė, która postanowiła się wypowiedzieć również za pomocą wiolonczel. Ośmiu! Słuchając następstw kolejnych akordów, miałam wrażenie rozbryzgujących się farb o pastelowych kolorach.
Trzecie dzieło już nie sąsiadów z Litwy, lecz Amerykanina – Juliusa Eastmana. Po entuzjastycznie przyjętym „Evil Nigger” na cztery kwartety smyczkowe Sacrum Profanum zmówiło aranżację tego utworu na cztery akordeony. Jego premierowe wykonanie nastąpi 1 października. W niedzielny wieczór pomiędzy wiolonczele wplątał się głos. I to jaki! Sofia Jernberg, śpiewając w cieniu, na balkonie „Prelude to the Holy Presence of Joan d'Arc” dokonywała za pomocą swego sopranu wręcz ekwilibrystyczno-dźwiękowych popisów à cappella, poprzez skale, od krzyku do szeptu. Była to kompozycja niezwykle wymagająca wokalnie. Podobnie jak w utworze Davida Langa „Just” prezentowanym na festiwalu Opera Rara mieliśmy tutaj również do czynienia z pewnego rodzaju zabawą z czasem – bardzo niewielki materiał tekstowy (zaledwie kilka słów) został rozwinięty w długą myśl muzyczną, niedopowiedzianą, jakby nieskończoną…
Finałem był kolejny utwór Eastmana „Holy Presence of Joan d'Arc” na dziesięć wiolonczel, który rozwiązywał muzycznie zawieszone zakończenie „Preludium”. Kompozytor nie starał się już o konceptualny charakter dzieła – gra barwą, bawi się estetyką brzmienia, nie myślą. Swoją muzykę oparł na powtórzeniach i agresywnym, zmasowanym dźwiękowo minimalizmie. Dobrze, że na tegorocznym festiwalu jest przewidziane przypomnienie aż dziewięciu kompozycji Eastmana, czarnoskórego, zmarłego na ulicach Buffalo bezdomnego narkomana. Na Sacrum Profanum przecież zawsze chodziło o „spotkanie, łączenie i dopasowanie wszelkiego rodzaju skrajności”. Tylko dlaczego twarz na logotypie wygląda jakby nosiła kaganiec?
Dorota Pietrzyk